poniedziałek, 14 lutego 2011

Valentine’s Day...

Jej…w koncu nadszedł pierwszy, normalniejszy dzien mojej pracy;) Co prawda Tina w domu jest, Billy spi bo na nocce był ale zostawili mi pole do popisu hehe;) Nie było zle, Ava jest starsza wiec i troszke latwiej ja ułożyć i podporządkować, z Emily nie mialam problemu dopóki nie zobaczyla mamy;) Ale i z nia sobie poradzilam:D Zjadly sniadanie, pomogłam im się ubrac, uczesac, sprzątnęłam po sniadaniu i odwiozłyśmy je do szkoly;) Potem Tina pokazala mi gdzie jest poczta i TAAAAK…wyslalam Wam dzis kartki hehe;) Ciekawa jestem jak dlugo będę do was leciały:P 
Dzis walentynki i nawet dostalam bombonierke od rodzinke hehe;) Nie spodziewalam się tego i bardzo milo mi się zrobilo;) 
Tina mnie pochwalila ze swietnie sobie z dziewczynkami rano poradzilam :D:D:D:D!!!! Za godzinke jedziemy po nie i pracuje dzis do 7pm ;P wiec 8h ciagiem musze sobie z nimi radzic;P Ogolnie dziwne to bo rodzice zazwyczaj sa w domu już od 4.15 a przynajmniej Billy….chca po prostu wykorzystac w pelni te 45h które mogę pracowac w tygodniu…no coz:P Mam wolny piątek i sobote i zaplanowalam ze biore przewodnik i jade zwiedział NYCJ Umowilam się tez z Marysia ktora mieszka na Manhattanie ze pojdziemy na impreze albo pojedziemy do Green Point- polskiej dzielnicy;) Może wtedy poczuje ze warto tu być…bo jak na razie nie bardzo mi się podoba mimo tego ze rodzinka jest ok.;P Wiele dziewczyn trafia gorzej, robia remach a jeśli nie znajda rodzinki to musza wrócić do swojego kraju choc bardzo chca zostac a ja jestem tutaj, mam spoko rodzinke a chetnie spakowałabym się i wróciła do Londynu;P Ale najpierw trzeba troszke pozwiedzac, kupic jakies fajnie ciuchy i zobaczyc jak wyglądają imprezy w Nowym Jorku ;)
Aaa wogole zapomniałabym…dzis jadac odwiezc dziewczynki do szkoly widziałam babke w szlafroku jak czytala gazete na podjezdzie haha:D Czyzby scenka z typowych amerykańskich filmow:P?
Pierwszy dzien z dziewczynkami minal nadzwyczaj szybko i bez wiekszych przeszkod;P Wciąż mnie testuja ale nie daje się zbytnio i mam nadzieje ze niedlugo to do nich dotrze;)   
 Czasem zastanawiam się co jest takiego w byciu Au pair albo ogolnie pilnowaniu dzieci co sprawia ze to lubie….i wtedy przychodzi taki moment kiedy slysze z ust dziecka  ”kocham Cie” albo tak jak dzis kiedy poszlam przytulic dziewczynki Emily powiedziala „I love you” ;) Dla takich wlasnie chwil wciąż robie to co robie;) Przy okazji mogę pozwiedzac, poznac fantastycznych ludzi i przezyc cos o czym marzylam;D
P.S. Oprocz walentynki od hostow zostalam także zaskoczona sms-em z zyczeniami od…Arka;) kto by pomyslal ze w takim dni jak ten on o mnie mysli;P



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz